800-lecie Lwówka Śląskiego.
Krzywda pana - Historia Ratusza.
Jak wszystkim wiadomo na swoich stronach prowadzę wykłady,
jak odczytywać znaleziska kamienne.
Pod koniec tej książki postanowiłem potraktować lwówecki
Ratusz jak bardzo duży kamień do odczytania. Do odczytania jego historii, bo
jako każdy kamień ma w sobie i na swojej powierzchni wiele śladów, elementów budowlanych
i architektonicznych, i to widać.
A że przy tym, jak sugerują co niektórzy, jestem
bajkopisarzem, to opowiem Wam bajkę sprzed wieków.
Bajka zaczyna się 800 lat temu, kiedy to we Lwówku stała
osada, duża osada. Zamek książęcy czyli kasztelania była we Wleniu. Tam był książęcy
zarząd nad opolem i osadą we Lwówku. Osada rozrastała się od stuleci, nadszedł
czas i wola na to, aby nadać jej status miasta.
Nadanie praw miejskich spowodowało wyodrębnienie praw z pod
kasztelani na rzecz władz miejskich. Spowodowało też wyodrębnienie
administracji czyli odpowiednich urzędów zajmujących się wszelkimi sferami
życia mieszkańców.
I nie wystarczyło zrobić tego na papierze a w tym przypadku
„na gębę”, bo tak potraktował problem Henryk Brodaty. O tym na stronie;
1217 – prawa miejskie Lwówka Śląskiego.
Urząd potrzebował siedziby, aby mieszkańcy mieli bezpośredni
kontakt z nową władzą , żeby każdą sprawę można było załatwiać z fizycznym
urzędnikiem.
Początki budowy Ratusza sięgają XII wieku i dotyczą
drewnianej zabudowy.
Plac targowy służył wtedy do handlu na straganach a „z wozu”
handlowano produktami rolnymi.
Zachodnia strona placu była już zabudowana średniowiecznymi
domami.
Stał Dom Kupców, wtedy jeszcze drewniany z przyziemiem (parterem)
zabudowanym sklepami. Od niego ciągnął się szereg magazynów sprzedażnych w
kierunku wschodnim (sukiennice), to cała dzisiejsza strona północna do domów na
wschodnim końcu zabudowy.
Od strony południowej ciągnął się szereg domów aż do
ostatniego.
To znaczy, że w momencie nadania praw, wyróżniające się
centrum miasta było już zabudowane a wschodnia połać placu pozostawała wolna
dla handlu.
Pomiędzy ciągiem domów od południa a ciągiem handlowym od
północy była wąska uliczka, ślepa, bo zamknięta domami od wschodu. To była
droga do zaopatrzenia sklepów i magazynów, droga do ich zaplecza.
Był to zwarty kompleks architektoniczny w sam raz do
zagospodarowania przez władze miasta pod urzędy Ratusza.
Tak było 800 lat temu i dalej do roku 1522 - 1524.
Miasto rozbudowywało się w miarę rozwoju i dobrobytu. Władze
przejmowały, wykupywały kolejne domy w tym kompleksie budynków. Miejsce
drewnianych domów po przebudowach zajmowały domy murowane.
Jak wynika z powyższego Dom Kupców
i obrót handlowy rozwijał się samoistnie, bo wymuszał to prężny rozwój
miasta. Nadanie praw miejskich na zasadzie prawa niemieckiego, nie znaczyło nic
innego jak powołania władzy wg hierarchii
a w tym władzy sądowniczej do rozstrzygania sporów i wyrokowania w
sprawach przestępstw.
Pierwszą kamienicą a przeznaczoną dla sądu miejskiego była
kamieniczka przy wieży (to dziś, bo wieża została dobudowana później).
Widzieliście to na fotografiach ściany południowej. Dach w domu
przy wieży jest wzniesiony ponad płaszczyznę olbrzymiego dachu położonego
później, o tym dalej. W tym domu został zainstalowany sąd miejski, stąd Sala
Ławy Sądowej Miasta Lwówka.
Władze miasta wykupywały kolejne kamieniczki, aby pod
potrzeby kolejnych urzędów zagospodarować kolejne pomieszczenia, wystarczyło je
łączyć otworami przez ściany sąsiadujących budynków.
Ale było ciasno, miasto rozrastało się nabierało znaczenia
gospodarczego w regionie. Stąd i bogactwa, i problemów do rozwiązywania
przybywało.
Potrzebny był jeden urząd, budynek samoistnego Ratusza z
prawdziwego zdarzenia.
Zaczęło się poszukiwanie architekta lub budowniczego, który
by taki ratusz zbudował albo wykorzystał to, co było.
I stał się cud, bo tylko w bajkach cuda się zdarzają.
Przyszedł człowiek, a nazywał się Wendel Roskopf, który z
kieszeni wyjął model. To był model standardowego ratusza miejskiego na miarę
Miasta Lwówka i to na wzór zachodni. To był szablon lub jak kto woli, wzorzec architektury
miejskiej tamtych czasów.
Przedstawiał model budynku wielofunkcyjnego zawierającego
pomieszczenia dla wielu urzędów miejskich, sale spotkań, pomieszczenia handlowe
zarówno w detalu, jak i kantory dla hurtu, karczmę a nawet kaplicę. Oczywiście
z wieżą pod dzwonnicę i lochami.
To było wszystko w jednym i wtedy dopiero się narobiło.
Bo stwierdził, że wykorzysta wszystko to, co jest, i że
będzie luźno i przestronnie.
Burmistrz i jego urzędnicy pukali się w głowy. Przecież z
ciasnych pomieszczeń nie rozszerzy, przecie cienkiego pogrubasić się nie da.
Ale on miał pomysła.
Wymyślił sobie wykorzystanie ślepej uliczki pomiędzy obu
stronami, pomiędzy obu rzędami kamienic. Pusta przestrzeń uliczki była pomiędzy
Domem Kupców, na końcu domu widoczna jest rynna, do budynku Ławy Sądowej, dziś
niewidocznego, bo zasłania go dobudowana i widoczna dziś wieża.
Zrobił z ulicy wewnętrzne ciągi komunikacyjne, korytarze na
parterze i na piętrze a po przebiciu ścian (otworów drzwiowych) wejścia do tych
urzędów. Do tego trzeba było położyć nad uliczką stropy i zrobić zadaszenie nad
całym kompleksem budynków, przykryć jednym dachem prawie wszystkie budynki w
kompleksie.
Czytajcie kamienie, na ścianie południowej widoczne są
podziały z kolejnych kamieniczek. W niektórych pozostały pojedyncze okna do
samej ziemi. To dawne wejścia do
urzędów. Zlikwidowanie klatek schodowych w każdym z budynków, to pozyskanie
dodatkowych powierzchni użytkowych w środku.
Dlatego z sieni zachodniej na piętrze wchodzi się po
schodach do góry w korytarz a do
Placówki Historycznej schodzi się w dół. Przeszkodą były różnice poziomów
stropów w kamieniczkach po obu stronach ulicy. Czytajcie kamienie!
I, jak zamyślał, tak zrobił, ku chwale miasta i urzędu.
Czytajcie kamienie, bo lew na płaskorzeźbie trzyma w paszczy
żelazny pierścień. Taki pierścień służył
do wiązania koni a to znaczy, że płyta wmurowana była na parterze Domu Kupców. Dziś
może służyć tylko do wieszania koni, bo dziś jest umieszczony na wysokości
kilku metrów. To efekt niezamierzony kolejnych modernizacji ale i dbałość o
zachowanie cennego zabytku.
W kronikach stoi zapisane;
- 1523/1524 – budynek Piwnicy Rady został zadaszony.
Tę bardzo ważną datę, to wydarzenie zapisano w kronikach,
tyle że nie dotyczyła żadnej piwnicy tylko budynku Ratusza.
Patrząc z zewnątrz każdy widzi wielką stodołę a nie piwnicę.
Ten dach skrywa całe budynki a w nich przepiękne późnogotyckie sklepienia
żebrowe, których nikt się tam nie spodziewa.
Kiedy 14 lat temu wszedłem tam pierwszy raz, byłem i
zachwycony, i oniemiały. Podczas dokumentacji do filmów zjeździłem Polskę wzdłuż
i wszerz, oglądałem setki obiektów historycznych. W niektórych mieszkałem
tygodniami i miesiącami podczas przygotowań i realizacji zdjęć. Ja ich
wchłaniałem!
Tu zaskoczyła mnie funkcjonalność architektury i skromność,
niemal asceza wnętrz. Każde zdobienie podkreśla, akcentuje element architektury
ale nie kłuje w oczy. Tu nic nie rzuca się w oczy, nie wyskakuje ze ściany swym
przepychem. Każdy element architektury współgra, tworzy spokojny klimat wnętrza,
pozwala się skupić. Sama obecność w tych wnętrzach jest zaszczytem, tak to
odczuwam.
Postanowiłem wykorzystać Ratusz w całości i w częściach do inscenizacji. Potrzebny był tylko pretekst, żeby to pokazać.
A jak był potrzebny, to i znalazł się na tych stronach.
Wtedy, kiedy działa się akcja opowieści „Krzywda pana” w
roku 1517, budynki urzędu Ratusza
zajmowały wydłużoną podkowę, jaką stanowił kompleks kamieniczek i sukiennic. A
ja w inscenizacjach wykorzystałem to wszystko, co jest dzisiaj, po przebudowie.
Bo budowniczy i remontujący zachowali wszystkie elementy późnego Średniowiecza
i początków Renesansu. Wykorzystałem nawet klatkę schodową dobudowaną na pocz.
XIX wieku, bo jest utrzymana w stylu.
To wszystko można i trzeba było pokazać.
Jak każdy film, ten film też jest oszustwem ale mam
nadzieję, że nikt nie czuje się oszukany.
Wam i sobie gratuluję tak pięknego obiektu historycznego,
dostępnego prawie dla wszystkich. Opowieść poprowadzi Was wszędzie, gdzie rozgrywa
się akcja filmu, pokaże co trzeba ze szczegółami.
11. Krzywda pana.
Budynek Ratusza –
historia.
fot. 1. Ściany z oknami ani schodów wtedy nie było. Była uliczka i powietrze średniowieczne nieświeże.
fot. 2. Budynek sądu, przy wieży, odstający i wyższy od następnych.
fot. 3. Budynek drugi, dawniej karczma, dziś Sala Mieszczańska.
fot. 4. Budynek trzeci i ostatni. Dawniej wejście główne i sień Ratusza (Hala Targowa?). Po lewej okna Sali Mieszczańskiej c.d.
fot. 5. Narożnik z fasadą wschodnią. U góry fasady ślepe okna, nic tam nie było.
Wzorzec Ratusza.
Materiał; posrebrzany odlew ołowiany a w tłumaczeniu z
romskiego; złoto mosiądzem obciągane (pokrywane), żeby się ołów nie wytarł.
fot. 1. Widok ściany południowej, od wieży kolejne wejścia do sądu, karczmy, kaplicy i sieni Ratusza.
fot. 2. Front zachodni bez akcentów religijnych.
fot. 2. Widok północnej ściany z dwoma piętrami podcieni (sukiennic). Nad kaplicą wznosi się krzyż.
fot. 4. Szczegół w widoku trochę z góry, widoczne szerokie schody na prawie płaski dach. To dostęp z ulicy, dla kupujących do podcieni handlowych na piętrze.
foto autor Roman
Wysocki
30.03.2017 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.