1. Zbrodnia.

1. Zbrodnia.

7. Po sprawie…



7. Po sprawie…
Spektakl teatralny zakończył się ale film, fabuła trwa dalej.

Po wyjściu gawiedzi z hali straże drzwi od ulicy odstąpiły, strażnicy do aresztu zeszli. Bo to skazaniec miał areszt zajmować a na to wzmocnione straże stać  miały.
To parobcy Kopacza, co przez cała sprawę na ulicy czekali, do hali weszli.
I tam ich stary Kopacz obaczył, na jednego skinął.
Straże, Hieronima z braćmi do aresztu, do widzenia powiodły. Bracia skrępowanego po bokach obłapili i tak po schodach do podziemia przy hali schodzili.
Fryderyk zwlekał chwilę, bo dyspozycje musiał wydać.
Jego wybrańcem był Krzysztof, zbój ale ulubiony w rodzinie, to i zaufany. On na każdym kroku Hieronima w okolicy pilnował. Tak miał od Jaśnie Państwa przykazane; dla bezpieczeństwa jego i pohamowania w razie czego. Ale na eskapady do miasta Hieronim go zostawiał, to i Krzysztof  upilnować go nie mógł.
- My tu z resztą pozostaniem na kwaterze. Ty weźmiesz Macieja do pomocy na wszelki wypadek, jakby co się stało. Kopniecie się do Żerkowic z wieściami do matki ale po drodze wpadnij do wiedźmy Agaty. Znasz li ją?
- Znam Panie, wiem co i jak, jakże bym nie wiedział.
- Od niej zioła jakie weźmiesz, znasz sprawę, to jej wytłumaczysz. Matka słabować będzie, to jej pomożesz, ale tak żeby ani dziś po nocy, ani na jutro do Lwówka nie jechała. Cały czas masz być przy niej albo u izby warować.
- Rozumiesz ty?
- Rozumiem Panie.
Krzysztof zaufanie u matki miał ale też wiedział, że nie posłucha jego próśb ani Kopacza rozkazów.
- Gdyby się jej jednak udało i na siłach była, ślij przodem Macieja do mnie. Ja chcę wiedzieć o tem, że ona we Lwówku będzie. Weźcie pochodnie na drogę, bo chmury na niebie i szybko ściemniać się będzie. Reszta niech czeka na nasz powrót na kwaterze.

Ferdynand zszedł do aresztu, do syna. Po schodach ledwie kilka kroków to było ale przez głowę przechodziły go wszystkie nieszczęścia na raz.
Bo to śmierć syna niechybna i jego w tym wina. Syna rozpuścił, na wszystko zezwalał, to i ten w hulankach się nie miarkował. Wszelkie granice przekraczał a bezkarnie, to i się doigrał. Zatem z żoną przeprawa, bo to powiadomić ją trzeba o sprawie i wyroku ze sprawy, awantury znosić. Bez tego i wyrzutów by się nie obyło, bez awantur i spazmów jakich. Jak Krzysztof dobrze się sprawi, to może obejdzie się bez tego.
Ale też despekt wielki dla nazwiska familii, nie tego nie chciał teraz rozważać.

Do kraty doszedł a strażnik drzwi kraty uchylił. W środku na wiązce siana jego synowie wszyscy siedzieli. Bracia po bokach Hieronima obejmowali bez słowa, bo co mówić mieli. Żal im było brata stracić ale rady na to nie było.
Ferdynand też do syna doszedł, ten wstał i w objęcia ojca się rzucił.
Przepraszał ojca za to, co uczynił ale i ojciec przeprosin mu nie żałował, bo winę w sobie miał a wymawiać nie miał mu czego. Płakali przy tem rzewnemi łzami to i bracia wnet płakali. Z tego na koniec żaden słowa nie mógł wypowiedzieć. Zdawało im się, że Hieronim na bój idzie ostatni, na zatracenie.
Strażnik kluczami w kratę zastukał, to się ogarnęli do ostatniego pożegnania i  ostatniego uścisku. Hieronim do kolan padł, ręce ojca całował. Bracia całowali go w głowę i obejmowali tak jak klęczał.
Strażnik do wyjścia kratę otworzył, tak i z aresztu wychodzili, kleryka mijając. Hieronim, tak jak na kolanach był z wyciągniętymi ramionami ich żegnał.

Do celi klecha wszedł.
- Synu, ty się wyspowiadać musisz. – powiedział.
Młody Kopacz długą listę przewin i występków miał. Długo to trwało a przypominanie kolejnych jeszcze dłużej. Coraz dłuższe przerwy w tej spowiedzi były.
Na koniec kapłan dał mu stułę do ucałowania.
- Ty się z Bogiem pojednaj, bo ja cię rozgrzeszyć nie mogę. Będziem się modlić za ciebie do Boga. - Duchowny wychodził ciemnym korytarzem rozświetlonym łuczywami. Dla młodego żadna pociecha z tego była. On już ze Światem i ze śmiercią się pogodził, bo wiedział, że co się stało, naprawić się nie da.

Z wieczora na kwaterze Kopacz polecił pachołkom, aby z rana we Lwówku furmanki szukali. Do najętej swego konia zaprzęgać nakazał, gdzieś na stronie z dala od Rynku trzymać i czekać do południa na wezwanie, do transportu.

Tak i dla wszystkich noc nastała, dla Hieronima najgorsza, bo ostatnia.

foto autor                                             Roman Wysocki
16.03.2017 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.