3. Hieronim na mękach.
Ktokolwiek szczegółowych opisów męczarni by się spodziewał,
zawiedzie się srodze. Przecie i bez tego strony tej książki okrutne są a
niewiasty i dziatwa niewinna czytać to będzie. Skoro zaś nie godzi się, to na
końcu opowiadania warsztat i narzędzia kata pokażę. Narzędzia jedno po drugim
opiszę, co i do czego służyło, Waszej to IMAGINACJI męczarnię Hieronima
pozostawię.
Zatem do Hieronima powrócić mi się należy, bo to on bez
przytomności do aresztu został wrzucony.
Tak i bez świadomości żadnej do rana i dalej w kącie na
wiązce siana wypoczywał a do zdrowia i przytomności powracał. Prawda, że budził
się po wielokroć ale oczy otwierając tylko ciemność widział, to i układał się
na powrót do spania. Nie wiedział dzień to czy noc była, bo w piwnicach a bez
światła ni łuczywa, to i ciemno było.
Wreszcie ruch jakiś usłyszał i poświatę od pochodni na
ścianach w korytarzu obaczył. Rozglądał się po pomieszczeniu, miejsce to
znajome mu było, bo po wielokroć tu bywał po awanturach i bójkach, przecie tu w
spokoju do życia powracał.
W piwnicach przy Hali Targowej areszt był dla drobnych
rzezimieszków; a to złodziejaszków bądź oszustów na targu, na dzień a do
wyjaśnienia. Do wieczora areszt się opróżniał dla awanturników i pijaków
wieczorową porą. Widać, jak w zwyczaju mu się przytrafiło, to i zamkli go na
noc.
Tak Hieronim rozumował sobie nie świadom niczego.
Dostrzegł wreszcie sylwetki zmierzające do jego kraty.
Starszy straży z pachołkami sztaby w kracie odsuwał, głowa tylko bolała od
tego. Do klatki weszli parobkowie ze sznurami, wiązać w pęta go zaczęli nie
wiedzieć dlaczego. Przecie nigdy tego nie robili, zawsze wychodził po dobrej
woli, bez wiązania.
Komendant nic nie mówiąc machnął ręką, wyprowadzać z aresztu
kazał i poszedł przodem.
Szli tak przez Halę Targową do schodów ale tam zamiast mu na
wartowni śtraf, karę, wykup za areszt
wypisać, jak zazwyczaj, na schody go powiedli. Po schodach na piętro do
korytarza i korytarzem w stronę drugiego wejścia.
Niedobrze to było, bo odmiennie od zwyczaju ale głowy do
myślenia nie miał on. A niech tam, niech będzie, co ma być, pogodził się z
losem ale ciekaw był nowej sytuacji.
To i w sieni Ratusza w drzwi Sali Ławy weszli.
Tego się Hieronim nie spodziewał, bo z sali wejście do lochów
się mieściło a tam ciemnica była.
Starszy w okute drzwi pięścią walił i wnet drzwi się
otworzyły. Kat drzwi uchylił a gości widząc na oścież otworzył.
Młody Kopacz struchlał głowę przybraną w czarny kaptur a bez
twarzy widząc.
Osiłki kata, co on ich do pomocy miał, wnet go pod ramiona
chwyciły i do środka po schodach wciągły.
W Izbie Tortur on się znalazł a przecież niewinnie, bo winy
w sobie nie miał żadnej.
- Co się dzieje! Za co? – wykrzykiwał.
Widząc w kącie pod oknem mały stolik i siedzących przy nim,
do nich się zwrócił. Jeden z obecnych Baltazar, sędzia Ławy to był, przekładał
pergaminy aż stosowny nalazł.
- Imię swoje i nazwisko ojca swego podaj – polecił.
- Hieronim syn Kopacza jestem, o co się rozchodzi ja się
zapytuję? – odpowiadał.
- Oskarżenie o zbrodnię na Barbarze Schulce na ciebie jest.
– sędzia potrząsał pergaminem jakby litery z niego chciał wysypać.
Ale litery się nie posypały, oskarżenie na pergaminie
pozostało i w głowie oskarżonego wybuchł zamęt. Przecie on nic nie wiedział o
tem.
- Jak to, ja? Ja nic do niej nie miałem.
Sędzia poszukał w pergaminach, zapytał;
- Gdzie wczora wieczorem byłeś?
- W karczmie „Pod złotym lwem” byłem, jak w zwyczaju. Ale
nikogo tam nie zabiłem. Barbarę co do stołu podawała? Nic z tych rzeczy, też
coś.
- Kto to wymyślił, żeby mię pogrążyć? – zapytywał.
- Świadkowie na to są, oni widzieli i świadectwa złożyli.
Opowiadaj zatem, jak było a nie kłam, bo spisane to będzie i przed Sądem będzie
odczytane.
- A ty pilnie spisuj, co do słowa a nie przegap niczego. –
zwrócił się do sekretarza.
To i Hieronim opowiadał:
- Z kompanią towarzyszów my się pod wieczór w karczmie
spotykali, jak w zwyczaju. W karczmie „Pod złotym lwem”, jak to pewnie w
pergaminach stoi zapisane. To i siedzieli my i piwo, i wina pili. Zabawa
przednia była, bo my i przypowiastki różne opowiadali, i przytyki robili a i
śpiewali, że nie powtórzę, bo nie przystoi. Jak to przy trunkach, jeno że
trunki nam się w głowach pomięszały. A od tego i rozumu, i pamięci ubywa, to i
nic dalej nie pamiętam, bom pamięć ustracił. Pewnie dlatego śmierci Barbary nie
pamiętam, a że nie widziałem, pamiętać nie mogę.
- Bandolet w karczmie miałeś? – przerwał mu Baltazar.
- Miałem panie sędzio. – potwierdził, bo od paru dni z
bandoletem po mieście chodził i dumny z niego był. Zaprzeczać nie sposób, bo
zbyt wiele osób go widziało. Takoż wczora mógł go mieć ze sobą, nie inaczej
było, bo inaczej sędzia przecie by o bandolet nie pytał.
- Nabity był?
- A gdzie tam, nie było takiej potrzeby. Przecie strzelanie
ćwiczyłem ale u siebie w obejściu albo w polu za miastem z kompanami. W mieście
takiej potrzeby nie miałem. Po co w mieście bandolet ładunkiem nabijać a bez
przyczyny jakiej?
Młody pomny był słów ojca;
Złapią cię, to mów, że to nie ty. Za rękę cię złapią, mów,
że ręka nie twoja.
Z bandoletu nie wybroni się, bo go wszyscy widzieli, ale że
w karczmie wypalił, tego on nie widział ani nie pamiętał. W zaparte trzeba
będzie iść, jak ojciec przykazali. Bo też w głowie pustkę miał wielką, to i niczego
z niej wyciągnąć nie zdołał.
- Za co Barbarę zabiłeś, co ona tobie winna była?
Już Hieronim odpowiadać miał, kiedy za oknami bębny
usłyszał. Bo to na południe już szło a bębnista z ogłoszeniem Woźnego Ławy
Sądowej prowadził.
To i młody przerwał, i Baltazar nie przynaglał, bo też wieści
usłyszeć chciał.
Czekać im przyszło im, bo bębnista Ratusz musiał obejść dookoła,
hałasy roznosić, aby wszystkim było wiadomo.
Wtedy to ludziska telewizji, Internetu nawet gazet nie mięli
a i czytać, to mało kto potrafił. Bębnista przez miasto szedł do słuchania
wieści zapraszał. Kto mógł, rzucał robotę i gnał pod Ratusz, bo tam ogłoszenia
były dla wszystkich rozgłaszane.
W Izbie Tortur też słyszeli dobrze, bo okno choć żelazem
okute z gorąca otwarte było.
Woźny wychodził na taras, na schodach opodal za rogiem, ledwo
kilka kroków od okna to się działo.
A słuchać warto było, bo co Woźny czytał, jak najbardziej
Hieronima dotyczyło:
- Cisza! Silencjum! Ludzie słuchajcie!
- Ludzie słuchajcie, co mam wam do powiedzenia.
- Z nakazu Burmistrza i Wielkiej Ławy Miasta Lwówka - jako,
że nie wszyscy słowo pisane znają - ogłaszam wszem i każdemu z osobna jak tu
stoją :
- Wczora na świętego Stefana dnia 16-go lipca, roku
pańskiego 1517-go, w gospodzie „Pod złotym lwem”, nicpoń i hulaka wielki
Hieronim Kopacz syn Fryderyka, zastrzelił był córkę karczmarza Barbarę Schulze,
weź Panie w opiekę jej duszę, bo ta do zabawy, picia i rozpusty nie była mu
skora.
Zbrodniarz ów złapany na gorącym uczynku, z dymiącym
bandoletem w ręku, pojmanym i osadzonym w areszcie został. Stamtąd do Izby Tortur
zawleczonym był, a jako, że do winy nie przyznaje się, torturom poddany będzie.
Woźny czytał dalej:
- Morderca ów jeszcze dziś przed Sądem Wielkiej Ławy
postawionym będzie i sprawiedliwie osądzony w zgodzie z prawami miasta Lwówka i
Księcia świdnickiego, którego to prawu miasto podlega a pilnie przestrzega.
Przeto, mając na względzie sprawiedliwe sprawy rozsądzenie :
- wzywa się wszystkich, co na własne oczy mord widzieli,
- wzywa się rodziny zamordowanej i obwinionego,
- wzywa się tych, którym o zamordowanej jak i o mordercy
wiadomym co było, czego innym wiadomym nie jest a co w sprawie pomóc by mogło,
- wzywa się tych, którzy z jakich to swoich powodów
wstawiennictwa udzielić by chcieli,
- i po ostatnie wzywa się tych wszystkich, aby po
wytrzeźwieniu i przy zdrowych zmysłach na Sąd Wielkiej Ławy Miasta Lwówka
stawili się, a to na godzinę 6-tą wieczór, dziś na świętej Jadwigi 17-go lipca
roku pańskiego 1517-go.
Pismo podpisał i własnym sygnetem opieczętował - burmistrz Miasta Lwówka Krzysztof Anders.
Woźny od siebie dodał:
- Dokonał mordu na niewinnej dziewczynie, niechybnie w
niedzielę na sznurze zawiśnie. Boże dopomóż Wielkiej Ławie w sprawiedliwym
rozsądzeniu - w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Bodajby Hieronim tego nie słyszał, bo struchlał on z tego.
Proces i skazanie dotąd nie przychodziły mu do głowy ani też w żaden sposób sprawy
sobie nie zdawał. Miał iść w zaparte w tym czasie ojciec by go wybronił,
zaradził a sprawie łeb ukręcił. A tu lawina zdarzeń, że nie nadąży, bo czasu na
to nie ma.
I przeraził się na myśl, że jego śmierć już postanowiona.
Baltazar wieści słyszał, takie były jakich się spodziewał i po
myśli mu one były ale przerażenie na twarzy młodego Kopacza widział. Na kata skinął i ten z
pomocnikami wziął się do roboty…
… pracownia mistrza na końcu numeru.
Na ten czas sędzia z sekretarzem wyszli, oni widzieć ani
słuchać tego nie chcieli, zasiedli w Sali Ławy obok wejścia.
Czekali a Kat po kolejnych badaniach wychodził i oznajmiał;
- Przyznać się nie chce bądź nie może, bo nic nie pamięta.
- Może, jakby burmistrz więcej płacili, tobym go więcej
poturbował a tak. Miał być cały na sprawę, to jeno pieszczoty mu zadałem, nie
przyzna się.
Kat nie wspomniał przy tem, że Hieronim znacznie więcej
dukatów mu dawał, byleby tylko go nie okaleczył, nie oszpecił przy tem. Toteż więcej jęków i krzyków z tego było niźli krzywdy ani zeznań z tego nie przybyło.To i spisywać nie było czego. Tak kolejne kwadranse mijały a
wyników pomyślnych męczarni nie było, za to krzyków wiele. Zatem przesłuchujący w zaczętym
pergaminie zapisali;
- Oskarżony nie przyznaje się do winy, na trunki i niepamięć
się zdaje.
I podpisami swemi zeznanie opatrzyli.
Tłum mieszkańców, co ogłoszenia z tarasu słuchali już się
rozchodzili, kiedy przez rozwarte okna Izby Tortur pierwsze krzyki męczonego
usłyszeli. To i pod wieżą ludzie zaczęli się zbierać, żeby słuchać tego.
Owóż w tamtych czasach kary cielesne jako i wyroki śmiertelne
na oczach tłumów wykonywane były. Tak ku przestrodze, jak i od grzechu, dla
przykładu.
To pośród gawiedzi widowisko i zabawa z tego była.
Obecni na Rynku radowali się pomiędzy sobą, oni nawet
widzieć to chcieli. Bo to przez usta mordercy krzywda wielu pokrzywdzonych wyła.
Dla hulaki i mordercy współczucia ani przebaczenia na to nie było.
Miał to, na co zasłużył i nie koniec na tem.
Miejsce kaźni
Hieronima Kopacza pokażę.
fot. 1. Przejście z Sali Ławy Sądowej po schodach do góry, do Izby Tortur ( widok z góry schodów ).
fot. 2. Izba Tortur w ogólnym widoku ze sprzętami do wyroków wykonywania;
- pień i topór, zobaczycie w działaniu,
- dyby do długotrwałego nawet kilkudniowego przetrzymywania i wykonywania kary chłosty; dyscypliną lub rózgami.
- z prawej kozioł do kary kijów wykonywania. Temu przyglądałem się uważnie; rozstęp pomiędzy nogami taki jest, że z jednej strony ręce uwiązać można, z drugiej strony nogi. Daje to pełny dostęp dla kijów zarówno do pleców, jak do nóg i do miękkiego.
fot. 3. A usięście okrakiem i nóg spodem zawiązanie okropne z czasem się stawało, męczarnią bez żadnej roboty przy tem.
fot. 4. Żelazna obroża na szyję, na długim drągu drewnianym ( ok. 2 m. ), do niebezpiecznych więźniów wyprowadzania.
fot. 5. Żelazne dyby na pręcie żelaznym też długim. Do wiązania rąk i więźnia prowadzania.
fot. 6. Klatka żelazna dla krępowania więźnia podczas torturowania. Można było swobodnie ciało nakłuwać i szczypcami wyrywać.
fot. 7. Na ścianie szczypce żelazne ze śrubą i obejmą do głowy męczenia ( ściskania ). U sufitu, łańcuchy żelazne z hakami do zawieszania więźniów nad podłogą ( na hakach wbitych w ciało! ).
Schody z tarasem do ogłoszeń czytania.
fot. 8. Ratusz, załom pomiędzy budynkiem i wieżą. Tu posadowione schody z balkonem. Balkon był do odczytywania ogłoszeń do tłumów mieszkańców. Kiedy składałem scenopis widowiska, balkon był jeszcze ale nikt nie wiedział do czego, tak jak nie wiedział, scenopis do czego. Osiem lat minęło, remont schody z balkonem zakrył dachem od góry i schody kratą z boku po ścianie. Przy okazji zamurowane wejście odkryto na ścianie schodów, widoczne za furtą. Małe ono do trzymania psów w ciągu dnia było. Ale i inne bardzo ważne przeznaczenie miało...
fot. 9. Szerokie schody do wejścia pierwszego, dla interesantów. Szeroki taras z tego ale nie do wykorzystania w inscenizacji, bo kratami zamknięty.
fot. 9. Bryły zabudowy Ratusza w widoku ogólnym, fragment wieży - narożnik pn-zach. Tu w miejsce parkingu pierwsze tłumy do słuchania ogłoszeń się gromadziły - ogłoszeń z balkonu. Tłumy mieszkańców rosły do sprawy, aż całą przestrzeń pod Ratuszem wypełniły, to i modły za śp. Barbarę odprawiane były.
Foto autor Roman Wysocki
20.02.2017 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.